Wczoraj razem z moją żoną udaliśmy się do notariusza. Wycieczka nie bez celowa, mieliśmy w planie zakup działki na której kiedyś może postawimy dom. A może nie postawimy czas pokaże. Faktem jest że przy galopującej inflacji chcieliśmy się pozbyć zapasów gotówki którą trzymaliśmy na koncie w banku. Ubrani w koszulki bawełniane z nadrukiem schowane pod grubymi kolorowymi bluzami wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy na trasę w stronę Łęcznej. Kierunek nie jest przypadkowy. Pan notariusz z okolicznej niewielkiej miejscowości ma znacznie atrakcyjniejsze ceny niż u nas w mieście. Na miejsce dojechaliśmy kwadrans przed transakcją. Siedliśmy z żoną przy dużym stole w gabinecie kancelarii i czekaliśmy na sprzedających. W papierowe torby z nadrukiem w domu włożyłem swój prywatny laptop. Oraz zasilacz bez którego nie można by było go uruchomić. Przelew chcieliśmy zrobić z własnego laptopa. Żeby nie zostawiać w cudzym komputerze śladów oraz logów do konta bankowego. Sprzedający przyjechali jakiś kwadrans po nas. W zasadzie prawie na czas. Oni nie mieli na sobie koszulki bawełnianej z nadrukiem. Ubrani byli w sweter i koszulę. Transakcja przebiegła w sumie w luźnej atmosferze. Na początku pośrednik wypytywał zarówno sprzedających i kupującą czyli moją żonę o różne informacje. Jednym z pytań które padło do niej bezpośrednio czy wie że będzie od ziemi płacić podatek rolny? Ja wyprzedzając jej odpowiedź wyrwałem się z tekstem że już kupiłem jej różowe gumo filce. Wtedy wszyscy obecni przy zawieraniu umowy handlowej głośno parsknęli śmiechem.
Sprzedający pewnie dlatego że wiedzą że nie ma takich gumiaków w damskim kolorze. A Notariusz zapewne z powodu absurdu który wymyśliłem na potrzebę chwili. Tak czy siak wszyscy się śmiali a na moim i Anki brzuchu podczas drgań przepony ruszały się kolorowe koszulki bawełniane z nadrukiem. Kiedy sytuacja trochę wygasła i pośrednik z wykształceniem prawniczym ponownie na poważnie wrócił do tematu. Znów padło kilka zdań dotyczących transakcji. Wszystkie uzgodnienia w zasadzie zapadły wcześniej. Cena za działkę, forma płatności, termin realizacji opłaty. Wszytko było już wcześniej dopięte na ostatni guzik. Prawnik wyszedł do drugiego pomieszczenia po wydrukowane w kliku kopiach umowę notarialną kupna sprzedaży. Trwało to dłuższą chwilę w sumie musi dopilnować każdego słowa. Bierze za nie odpowiedzialność karną i finansową. Sprzedający trochę się denerwowali. Oni w sumie mieli najmniej do stracenia. Ważne żeby pieniądze przeszły przelewem. W pewnym momencie wyszedłem z sali i udałem się do ubikacji. Po powrocie żartując oznajmiłem ze tyle to trwa bo prawnicy zamówili sobie katering i właśnie wyjmują swoje posiłki, które przyjechały zapakowane w torby papierowe z nadrukiem. Wszyscy oprócz mojej żony złapali się na żart. Widziałem to po ich minach. Znów zaczęliśmy rozmawiać na różne luźne niezwiązane ze spotkaniem tematy. Po dłuższej chwili starsza pani ze strony sprzedającej oznajmiła że mogli już dla wszystkich te posiłki zamówić. Najwyraźniej wszystko co paplałem brała na poważnie. Musiałem jej wtedy tłumaczyć że to nie było na poważnie. Tylko tak dla żartu powiedziałem. Jej synowie, bo również byli w księdze wieczystej zaczęli się ponownie śmiać. Wtedy już rozumieli że to żart. Prawnik po chwili wrócił na salę. W dłoni trzymał plik dokumentów. Usiadł na swoim wygodnym krześle i zaczął czytać umowę szczegółowo omawiając każdy jej punkt. Po zakończeniu czynności zaczął podawać umowy do podpisania. Kiedy pierwsza z nich zatoczyła koło po podpisaniu przez wszystkich sprzedających i jeden z nich zwrócił się do mnie żebym podał ją żonie podając w swojej dłoni, moja żona powiedziała do mnie. „tylko Ty nie podpisuj”. Niewiele myśląc odparłem do niej. A co to ja prezydent RP? Anna wraz z prawnikiem zaczeli się śmiać. Pozostali chyba ponownie nie zrozumieli. Sam nie wiem dlaczego to powiedziałem. Nie miałem na myśli niczego złego. Ja już na pewno nie miałem w głowie szydzenia z głowy państwa. Śmiech notariusza nie zdziwił mnie. W sumie to inteligencja. Sprzedający tez mnie nie zdziwili. Nie śmiali się bo nie zrozumieli. To fajni i poczciwi ludzie. Ale nieskomplikowani. A może po prostu żart z podpisywania wszystkiego co wpadnie w ręce nie śmieszył ich z innego powodu. Podpisane umowy pochowaliśmy w papierowe torby z nadrukiem, i rozeszliśmy się w różnych kierunkach. Na razie więcej ich nie widziałem. Niewykluczone że przy grodzeniu działki się spotkamy. W końcu mają tam jeszcze sporo pola. Na prace polowe mamy z żoną specjalne koszulki bawełniane z nadrukiem.
adres strony: http://etorby.eu